wtorek, 29 kwietnia 2014

Patchworkowy Fiolet w roli głównej

Tym razem padło hasło : na fioletowo.
Trzy różne poduszki i dwa wałki miały stworzyć namiastkę kanapy z dziecięcego łóżeczka. Każda poduszka miała być  inna ale żeby jednak w całość się komponowała:
W pierwszej motywem jest serduszko,

 w drugiej - dla zabawy konik z grzywą dla Laetitii.
Dla trzeciej długo szukałam pomysłu i znalazłam u Gazynii.  Dzięki jej uprzejmości, kot jej pomysłu znalazł miejsce na mojej poduszce:)

a na plecki użyłam małe, fioletowe groszki...

Żeby uszyć pokrowce na wałki... wykorzystałam resztki materiałów i wyszły takie dwa słodkie cukierasy:)
Po docięciu  poszewek pozostało mi dokładnie tyle ile potrzeba na dwa, klamkowe koty... za przyzwoleniem  Kasi ino ino powstały takie oto różowe słodziaki:
Do całego kompletu dołączył jeszcze słoń:

Z  francuską dedykacją :"BISOUS TATA"  - co oznacza "Buziaki Ciociu"
Dedykację wyhaftowała mi Kasia ino ino  na swojej nowej maszynie, w swojej nowej pracowni:)

A całość wygląda mniej więcej tak:
 Niestety nie posiadam łóżeczka, żeby choć na chwilę wyobrazić sobie jak to będzie w pokoju Laetitii...ale już wiem, że zamówienie dotarło na miejsce i trafiło w gusta domowników:)

 Dziękuję jeszcze raz Gazyni i Kasi  za inspiracje i pomoc:)


A  przy okazji zgłaszam ten projekt do Szuflady, gdzie motywem przewodnim w akcji kwietniowej jest patchwork.




środa, 23 kwietnia 2014

Zajączek się udał:)

Od kilku lat spędzamy Święta Wielkanocne w górach ... w tym roku było podobnie. Ale tym razem było nas sporo - 4 rodziny, więc było gwarnie i  wesoło. Dużo czasu  spędzaliśmy na wędrówkach, na świeżym powietrzu  podczas gdy inni  biernie przy stole, przy garnkach.

W ostatniej  chwili udało mi się przygotować niespodzianki od zajączka:
Uszyłam wiosenne podkładki pod filiżanki:) - 3 komplety po 6 sztuk.

Jako ciekawostkę muszę się z wami podzielić -  odwiedziliśmy Zamek w Książu, blisko Wałbrzycha... i  na czym moje oko się zawiesiło???
Wiadomo - na  sprzęcie  do szycia:) nożyczki z XVIII wieku - prototyp Fiskarsa... i to w różnych wymiarach

 i zgrabne igły.

Prawda, że cudna kolekcja???


niedziela, 6 kwietnia 2014

Sąsiedzi na medal

Pewnej niedzieli,  w południe, puka sąsiad z na przeciwka i pyta:
- Asia, masz może pożyczyć nitki? - a ja mu na to:
- Krzysiek nitek to ci u mnie dostatek!!!
Oczywiście chodziło  o makaron nitki do rosołu - więc ubaw mieliśmy oby dwoje. 
Makaron się znalazł, prosta  sprawa ale dobry rok temu  sąsiad przyszedł z prośbą o uszycie etui na śrubokręty. I to nie jedne!!! Chyba nie wiedzieliście takiej kolekcji śrubokrętów!!!
Zrobiłam więc  prototyp dla jednego zestawu:

Miało być jak najmniejsze, byleby się łatwo wyciągało śrubokręty.  Ale dostałam zrypę, że za grube (włożyłam ocieplinę, żeby było miękko), za szerokie, za ładne. No ta ja mu na to, zrób projekt sam, a ja ci to tylko zeszyję. I tak powstała pierwsza wspólna kolekcja :

Ja to się nie znam ale każde z tych śrubokrętów ma swoje przeznaczenie i nie można ich przypadkowo łączyć w zestawy.
Całe etui jest tak pomyślane, żeby było łatwo wyciągać i łatwo poznać numery kluczy.
Każdy kolejny projekt, był coraz lepszy, tym razem doszła wstążka, bo sąsiad doszedł do wniosku, że jednak praktyczniej będzie etui związywać niż tylko zrolować.
Dobór kolorów zupełnie przypadkowy, bo w zależności od wielkości kawałka materiału - dostałam swego czasu całą siatkę resztek "a la brezent" i teraz jest jak znalazł - idealny - bo wytrzymały, niż zwykła bawełna.


 A tak niestety  wygląda etui w użyciu:
Brudne, pogniecione  - ale to moja reakcja, Krzysiek jest zadowolony, że ma porządek i szybciej dzięki temu pracuje.
Najważniejsze, że cel osiągnięty:)
To dopiero początek zabawy, tych kluczy i śrubokrętów jest niezliczona ilość więc przed nami kolekcja numer dwa... ale tym razem w rozmiarze XXL.  Czekam więc na wenę projektanta - ha ha, nie łatwe tym razem zadanie jak te wielkie klucze ogarnąć. Sama jestem ciekawa ja mu to wyjdzie.

Przy okazji muszę Wam powiedzieć, że sąsiadów mam na medal:) Razem oglądamy mecze, razem przeżywamy smutki i radości, opiekujemy się ich patyczakami jak wyjeżdżają i chętnie wieszam pranie (korzystając z chaty) pod ich nieobecność:). Kiedy moje dzieci urządziły sobie strzelanie  na balkonie z pistoletów z kulek, to kto zareagował jak  nie oni. Z Elizą odkrywam kulinarne przygody pieczenia chleba...i dzielimy wspólny los matek chłopców...

Żeby tak choć w części udało się zdobyć takie relacje z innymi sąsiadami  jak z Elizą i Krzyśkiem...
Życzę Wam takich sąsiadów....