niedziela, 29 czerwca 2014

Na ostatnią chwilę

Na ostatnią chwilę była potrzeba uszyć prezent dla nauczyciela,  na pożegnanie szóstej klasy...
Pan uczy w-fu i jest miłośnikiem piłki siatkowej...

A jutro są urodziny pewnego młodego miłośnika tenisa ziemnego więc dostanie  poduszkę w barwach marki BABOLAT...

Trzymam kciuki może będzie drugim Jerzy Janowiczem:)

czwartek, 26 czerwca 2014

Jeszcze tylko jutro i wakacje:)

Długo oczekiwane, upragnione  WAKACJE tuż tuż .... nie tylko przez dzieci ale i ich  rodziców. Czyli też i moje - co oznacza, że będzie więcej czasu na szycie!!!
W tym roku również, za prośbą mojej siostry postanowiłam uszyć coś na zakończenie klasy siostrzeńca. Od słowa do słowa ustaliłyśmy z nią, iż będą to imienne  breloczki. Kiedy dostałam email od siostry z imionami dzieci okazało się, że zamówienie się podwoiło i chętnych do obdarowania jest ponad 40 dzieci  czyli dwie klasy. 

Pomysł na breloczek znalazłam na blogu u Katty, a tutorial tutaj.
Jeszcze  w kwietniu   na pierwszym, szyciowym wieczorze w Pracowni ino ino, dorwałam się do Kasi maszyny i wyhaftowałam imiona. Kasiu - wielkie dzięki :) 
Potem, po długiej przerwie na początku czerwca je dokończyłam.
Muszę przyznać, że w sumie miałam nie lada problem  jakie materiały  użyć, a raczej jakie kolory. Bo?
Bo trzeba je było dopasować do imion dzieci,  chłopca czy dziewczynki.

Myślicie, że to takie proste?

Oto zagadka? Czy Adil, Ilias, Jade, Liam, Shahin, Maylis, Sami, Sunda, Yanis, Rakim, Leane to są chłopcy czy dziewczynki???????
Phi,  moja siostra też nie była pewna kto jest kto.  Więc te, które były takie ewidentne: Clementine, Paloma, Nicola, Elena itp dostały bardziej w kwiatki, a pozostali dostali breloczki w kolorach i wzorach nazwijmy to neutralnych :).

Oj przydałaby się jednak e-usługa rozpoznawania płci wg imion. Tylko, czy w  języku np arabskim taki np. Adil może być chłopcem  lub też dziewczynką? U nas przecież też są imiona takie same dla obu płci (prawie) np.  Kamil i Kamila...
Ale wracając do samych breloczków można je wykorzystać na wiele sposobów - tu np.jako znacznik plecaka - jeśli kilkoro dzieci ma takie same:)
Kiedy już wszystko było gotowe  -wysłałam pocztą w świat. I czekam, i czekam, i czekam, a one cały cas w drodze. Mija tydzień,dwa, trzy i nic. W między czasie wysłałam kolejną paczkę do siostry  - priorytetem i zdążyła dojść, a breloki nie!!!
Więc udałam się na pocztę zapytać jak to możliwe  i pani w okienku mi odpowiedziała, że listy zwykłe to płyną statkiem !!!!do Paryża!!!!
Człowiek się uczy całe życie ale żeby listy - statkiem - do Paryża? To szok.
Ale uwaga!!! po trzech i pól tygodnia dopłynęły  - ufff - dotarły do dzieci na czas:)
Pani z klasy napisała:
"Woow!!! Trop gates nos enfantes!!!!Merci!!! beaucoup a ta soeur!!!"
Co znaczy: Wow - Nasze dzieci zostały rozpieszczone!! Podziękowania dla Twojej siostry.
I jeszcze jeden sms:
"Super mega geant Merci de la part des CMS. Toute la classe trouve de gentil cadeau joli "-
Co oznacza: Super wielkie dzięki od klasy CMS. Cala klasa uważa, że to bardzo miły i ładny prezent.

Choć droga była długa i zawiła, przez odmęty mórz i oceanów - udało mi się sprawić frajdę dzieciom:)

sobota, 21 czerwca 2014

Rośnie mi artysta plastyk

Kiedy szyję to przeważnie słucham radia. Rozmyślam i zaszywam swoje problemy w kawałkach tkanin.    Ale czasami  podczas szycia przysiada się do mnie mój młodszy synek. Jest pierwszy, który ogląda  moje prace.  Od czasu do czasu  pomaga mi...w pruciu...
Mamy za sobą już pierwsze kroki szycia na maszynie ... i przydało nam się kiedy Filip na plastykę musiał zrobić pacynkę.
Filip zaprojektował ją sam - niestety zagubił mi się rysunek:(
A będzie to żaba:)
Korpus na maszynie  uszył synek, wypchał go i nóżki też ,  no a całość skończyłam już  sama.
 Tatuś pomógł zamontować żyłki i ta oto cała rodzinka zarobiła wielką, piękną szóstkę:)
Oj rośnie mi artysta plastyk...

czwartek, 19 czerwca 2014

Trójkąty i kwadraty

Ten oto słoń trafił w ręce... no właśnie? To musi pozostać tajemnicą  - sama się domyślam ale pewna nie jestem... Lubię zagadki ale nie muszę jej tym razem rozwiązywać...
Słoń ma zwariowaną czuprynę, dedykację, którą zgodnie z obietnicą zakryłam i wesołe uszy, które  miały być w trójkąty i kwadraty.... 





Domyślacie się dla kogo on powstał?? 
Ciiiiiiiii:)

sobota, 14 czerwca 2014

Optymisytczny :)

To był plan doskonały. Wszystko zaplanowane,  jak nigdy, zapisane w grafiku. Pomysł zrodził się jeszcze w tamtym roku.  Patchwork na prezent ślubny. Ale od pomysłu do uszycia daleka droga. Zadałam więc sto pytań do: o wielkość, kolory, wzór, jakie mają mieszkanie, co lubią, jakie są kolory na ścianach i wiele innych. I co usłyszałam ? Ups...  ty wiesz najlepiej, przecież się na tym znasz... 
No tak, nie problem uszyć tylko problem jak tu zadowolić zamawiającego no i obdarowanych.
Ustaliłam więc plan: do końca lutego musimy wynegocjować kolory, potem do połowy marca kupuję materiały, do połowy kwietnia szyję, do końca kwietnia pikuję i 30 kwietnia ma być gotowy, bo 3 maja  jadę do sanatorium  wypocząć:) a ślub w czerwcu
Acha, jeszcze kwestia dostarczenia prezentu na południe Polski...   No tego mój plan nie przewidział... że paczka przeleży na poczcie, a potem że nierozpakowana  będzie do ostatniej chwili .. że aż musiałam zainterweniować, bo może go jakie mole pocztowe  jedzą....:) oj te chłopy:) Ale wszystko się dobrze skończyło, do rzeczy więc:

Wynegocjowałam  kolor: ZIELONY - bo poniekąd ściany fioletowe ... ale jak sobie przemalują??? to i tak będzie pasował do wszystkich innych kolorów...
Pikowanie na tak małej maszynie nie należy do  prostej czynności...  w sumie niezła gimnastyka dla ramion
a potem gimnastyka  na kolana... odpiąć z 400 agrafek...
a na koniec do parteru, żeby pozakańczać wszystkie nitki... tu już musiałam pozbyć się okularów, bo jakoś  z bliska widzę lepiej bez.   Przy okazji poprostowałam kręgosłup...
A to już efekty mojej pracy...
Druga strona patchworku ...  trochę inna niż do tej pory  szyłam



Na drugiej  stronie wyszyłam  pamiątkową metkę przypominającą datę ślubu czyli dzisiejszą:)




Kiedy przyniosłam patchwork do pracy, dziewczyny jednogłośnie stwierdziły, że jest taki OPTYMISTYCZNY!!!
I o to mi chodziło...  plan wykonany i efekt osiągnięty:)

Przy okazji dołączam się  do wszystkich życzeń dla Młodych  niech optymistycznie idą razem przez świat pełen wspólnych pasji:) i  za piosenką Natalii Kukulskiej : każdą radość, każdy dół dzielę z Tobą pół na pół ....

niedziela, 8 czerwca 2014

Za wielką wodę...

Pierwszy raz  uszyłam poduchy nie z bawełny ale z tkanin obiciowych jak na kanapy. Trochę się tego bałam, bo wcześniej nie używałam takich tkanin.  No ale zawsze musi być ten pierwszy raz:)



 Poduszki są moich ulubionych kolorach - brązach i ecru  -  takie w dotyku milusie...


Poleciały za wielką wodę - z czego jestem bardzo dumna i szczęśliwa...

środa, 4 czerwca 2014

Synek wybrał sobie sam

Nic nie poradzę, że mam szczęście do znajdywania afrykańskich szmatek  - tym razem upolowałam cały, gotowy panel. Co prawda kolory takie trochę smutne - ale bez wahania kupiłam -  myślę sobie - przyjdzie wena i potrzeba to się wykorzysta,
Ale gdy w domu pokazałam mojemu młodszemu synkowi moje łupy - od razu powiedział, że on chce mieć taki kocyk na łóżko.

Panel był zamknięty czarną ramką i nie był wystarczający aby zakryć całe łóżko. Doszyłam więc ramkę zachowując jako tako kolorystykę i rozjaśniłam  żółto- panterkową lamówką - do kompletu.

Sam panel przepikowałam  gęsto tam gdzie było białe tło i przy obrazkach ze zwierzętami.

Pozostałą część poleciałam trzemielem - oj umęczyłam się sromotnie - bo sama tkanina na panelu jest bardzo cienka, a pod spodem podłożyłam również cienki polar z Ikei i bardzo mi  się zrywała nitka.

Ale dzięki temu  kocyk jest milusi, mięciutki  i cieplutki jak te tygrysy i lwy na obrazku.



 Może kiedyś urządzimy na nim letni piknik...

niedziela, 1 czerwca 2014

Miałam...plany

Miałam cały maj wakacje od codzienności.  Zakotwiczyłam się w sanatorium. Plany miałam ambitne: miałam posprzątać w komputerze, miałam popisać posty na blogu, miałam mieć pełen luz. Ale co począć jak włączyło mi się ADHD i od rana do nocy usiłowałam rehabilitować mój kręgosłup. Rano  marsz z kijkami, potem ćwiczenia, basen, zabiegi, czasem rower  ( ach jakie tam mają trasy rowerowe...:) no i obowiązkowo wieczorem tańce. 
No i gdzie tu czas na twórczą pracę? Przyznam się, że nawet miałam przebłyski aby zabrać maszynę:)
Nie, nie maszyna została, ale zabrałam robótki ręczne i w przerwach między zabiegami tworzyłam ozdóbki na Boże Narodzenie. Nie pokaże ich teraz, bo przecież kompletnie nie czas i nie  pora ale mam już poczucie komfortu w najbliższej gorączce przedświątecznej - spokojnie będę mogła się oddać szyciu prezentów.
Tak więc wszystko co dobre szybko się kończy  - troszkę naprawiona -  i na pewno zresetowana   wracam do szycia:)

Przeglądając  moje niepoukładane pliki znalazłam te oto podkładki, które jeszcze nie ujrzały światła dziennego:


Jedna strona miała być  delikatna, beżowa z koronką, a druga praktyczna do codziennego użytku.